Tylko spójrz, jak ona tańczy!
Pomiędzy mglistą poświatą księżyca i szorstkim garbem ziemi.
Jej stopy ślizgają się po parkiecie, ledwo dotykając podłoża. Szyja lśni, głowa przechyla się lekko.
Ona przechodzi płynnie z rąk do rąk, ale te inne ręce to tylko rama, nieistotne tło dla jej ciała. Nie można wzroku oderwać od jej nóg i brzucha, i giętkiego grzbietu. Czas jakby zatrzymuje się w miejscu,
a rzeczywistość skupia się na jej ruchach jak w soczewce. Muzyka oplata ją i wprawia w drżenie, wibruje suknia i każdy nerw w jej ciele.
A ty patrzysz na to z ukrycia i myślisz o tych barkach, które niedawno tuliłeś. I wcale nie jesteś zazdrosny o te inne męskie dłonie, które pieszczą ją w talii przelotnie. Zazdrość nie ma dostępu do twojego serca urzeczonego jej tańcem. Jesteś jak zaklęty przez Kirke na cudownej wyspie. Cóż ci przepowie ta niema wróżbitka? Jaką ci przyszłość na piasku nakreśli łukiem swojej stopy? Czym się staniesz pod jej czarem – świnią, owadem, pokrzywą?
Przyszłe zdarzenia nie mają znaczenia. Liczy się tylko, co było. Perłowe, miękkie światło wpadające przez okno hotelu o poranku. Krzyk handlarzy i stukot obcasów przechodniów. Spacer o zmierzchu i rejs gondolą po Canale Grande. Migoczące światła, zapach wilgoci i wodorostów. Na kolację ostrygi i zimne wino
z oszronionej butelki. Widok jej pleców zza szpary łazienkowych drzwi, jak stoi przed lustrem i czesze włosy a ruda rdza rozsypuje się wokół.
Rdza wszystko pokryje. Fundamenty Wenecji kruszeją niepowstrzymane staraniami człowieka. Rdzewieje ciało z wierzchu świeże i nietknięte, od środka psute krwawą wydzieliną, która w końcu kiedyś wydostanie się na zewnątrz. Koroduje miłość. Dziurawa od rutyny i wspólnego czasu. Kiedyś trzeba się będzie pożegnać. Może nawet zanim jesień rozleje się rdzawym kolorem liści.
Ona zatańczy i wskaże na ciebie palcem – i już będziesz wiedział, że to zaproszenie, którego nie będzie można odrzucić. Zawirujesz na pętli jej ramion, wystukasz kilka nieznanych sobie kroków, i tyle. Może nie będzie żadnej publiczności dla tego turniejowego popisu, a może będą ich setki. Może usłyszysz jeszcze salwę braw na stojąco, a może zatka cię wata ciszy.
Nocą to ona będzie nasłuchiwać twojego rzężącego oddechu, niczym ksiądz w konfesjonale łowiący uchem szeptane grzechy pątnika.
Z wieloma już tańczyła i, kiedy ty ucichniesz, z wieloma jeszcze zatańczy.
Historia inspirowana tryptykiem fotograficznym Magdaleny Darmoń.
Wernisaż fotografii wraz z historiami odbył się 25 maja 2023 roku w Zabrzu. Były zdjęcia, muzyka, śpiew i taniec. I słowa. Cudowni, życzliwi ludzie. Emocje. Wzruszenia.
Jeśli i do Ciebie przemówiły te dwie historie (zdjęcie i opowieść) – zostaw po sobie słowo w komentarzu.
Marzę, żeby moje historie i fotografie Magdy oddać w Twoje ręce już opublikowane. A czyż marzenia nie są od tego, żeby je spełniać? Trzymaj kciuki!