Od żaby do działalności gospodarczej – historia osobista
Lubisz czytać? Sprawnie sobie radzisz z zawiłościami polszczyzny? Masz oko do literówek i nosa do przecinków? A tak poza tym, to chciałabyś pracować w skupieniu i spokoju, na własnych zasadach i w swoim tempie, bez presji i to jeszcze nad ciekawymi tekstami o różnej tematyce i stylu? Korekta to zawód wymarzony dla Ciebie! Jak zostać korektorką? Którędy wkraść się do tego hermetycznego światka? Jak zacząć? Od decyzji. Opowiem Ci moją historię.
Jak to się wszystko zaczęło?
Zaczęło się od połknięcia okropnie niesmacznej żaby.
Jestem polonistką, literaturoznawczynią. Przez 20 lat uczyłam młodzież języków w liceum. Pewnego wieczoru 2020 roku mój mąż powiedział mi: „Kiedyś miałaś jakieś zainteresowania. Teraz myślisz i mówisz tylko o szkole, uczniach, lekcjach i sprawdzaniu wypracowań. Co się z Tobą stało?”
Oj, zabolało. Ale mój mąż to też mój przyjaciel i wiedziałam, że nie mówi tego, żeby mnie zdołować, tylko po prostu z troski. I pomyślałam, że też nie chcę tak dalej. Nie chcę żyć od dzwonka do dzwonka, zabierać pracy do domu, a w nocy śnić o szkole. Poczułam, że chcę zmiany.
Żyję słowami. Wiedziałam, że z tego nie zrezygnuję. Postanowiłam uzupełnić swoje wykształcenie o kurs redakcji i korekty tekstu. Trafiłam do Ewy Popielarz i poznałam ten zawód od kulis. Pojawiły się zlecenia – na początku na wolontariacie i w barterze. Tak budowałam swoje portfolio. Uruchomiłam konto profesjonalne na FB i IG. Nadal pracowałam na etacie, ale po powrocie do domu myślałam o kolorach swojej marki, fontach, logo i wartościach marki. Odżyłam. Nabrałam rumieńców.
Co się dzieje z człowiekiem po 40.?
Na 40. urodziny dostałam od męża domenę i hosting – i motywację do tego, żeby ten pomysł na siebie rozwijać. Ale w sprawach technicznych byłam zielona i nie miałam pieniędzy, żeby zlecić stworzenie strony fachowcom. Kupiłam kurs WordPressa u Oli Gościniak. I krok po kroku wyklikałam z nią własną stronę. W cztery dni. Sama napisałam teksty na stronę, zdjęcia zrobiłam w barterze ze znajomą fotografką – foto za teksty, których potrzebowała do własnych projektów. Zaczęłam pisać bloga, wdrożyłam się w SEO – i strona zaczęła się pozycjonować.
Pojawili się klienci i zlecenia – najpierw drobne, za 100 – 200 zł, potem coraz większe i lepiej płatne, współpraca z wydawnictwami i instytucjami. No i ogromna satysfakcja!
A ZUS i US?
Ale czy ja działałam „na dziko”? Czy mogłabym zasnąć, mając przychody i żadnego zaplecza formalnego? Nie! I jak z nieba spadła mi Asia Rułkowska i jej pierwsza edycja Akademii Małego Biznesu. W ostatniej chwili wykupiłam dostęp. Od Asi dowiedziałam się, jak legalnie wypróbować swój biznes na działalności nierejestrowanej, jak wystawiać faktury, jak zaopatrzyć stronę internetową w niezbędne regulaminy, jak rozliczyć dochody i uwzględnić koszty, jak prowadzić małą księgowość (z podatków też byłam zielona) – wszystko podane przystępnym językiem, w krótkich lekcjach, z którymi pracowałam, kiedy mi wygodnie. Nierzadko klienci byli zaskoczeni taką forma działalności, a ja potrafiłam wyjaśnić im zasady. Zyskałam pewność siebie w kwestiach prowadzenia biznesu. I spokój, że mam wszystko pod kontrolą. Kupiłam znacznie więcej niż wiedzę! Dostałam też wsparcie i motywację, żeby się nie poddawać. Bo nie czarujmy się – początki bywają trudne, nie raz miałam ochotę się poddać. Wtedy wsparcie Asi i innych dziewczyn z Akademii było nieocenione.
Doszłam do grudnia 2023. Jak jest teraz?
W sierpniu podjęłam decyzję, że nie wracam już do szkoły.
Od listopada przeszłam z działalności nierejestrowanej na działalność gospodarczą, bo przychody ze zleceń zaczęły przekraczać limit. Nie wstrzymywałam się. Bałam się, ale skoczyłam.
W grudniu poznałam Asię osobiście na Gali Interaktywnych, gdzie ona odbierała medal za osiągnięte przychody. Porozmawiałyśmy, jakbyśmy się znały wieki, zrobiłyśmy zdjęcie na ściance. A ja mam cel, że za rok ja też odbiorę medal! I Asia będzie mi kibicować, bo wie, że też położyła cegiełkę pod mój biznes.
Mam chęć na więcej, dalej. Nie wstydzę się tego. Pracuję dużo, ale inaczej – ze spokojem, bez presji, mam czas dla bliskich, kiedy tego potrzebują, gotuję obiady. I kładę się spać szczęśliwa.
Mam wiele planów – uruchomienie platformy kursowej dla osób piszących, wydanie kolejnego e-booka, prelekcje na konferencji – o tym marzę. No i przede wszystkim korekta tekstów i wspieranie w pisaniu!
Łap swoją szansę! Zawsze warto próbować – wokół naprawdę można znaleźć dużo wspierających i życzliwych osób. A jak się nie uda? To co z tego? Będziesz wiedzieć, że to nie dla Ciebie. Ale lepiej przygotować się na sukces 🙂
Ten tekst piszę w ostatnich dniach roku. Jest bardzo osobisty. To takie spojrzenie wstecz. Być może to wpis niekonkretny. Może oczkujesz więcej informacji i wskazówek. Chociaż nie planuję szkolenia korektorów, to nie moja ścieżka, jeśli masz jakiekolwiek pytania o zawód korektora – zapytaj w komentarzu lub wyślij do mnie wiadomość, chętnie odpowiem. Moim celem było zmotywowanie Cię do podjęcia próby, bo kto nie ryzykuje, nie pije szampana 🙂